Ach, te bale…
„Przed wojną, to bywały bale! …” – ileż razy słyszeliśmy te słowa, gdy próbowaliśmy opowiedzieć komuś ze starszego pokolenia, jak to świetnie bawiliśmy się przedwczoraj na zabawie karnawałowej.
Owszem. Bywały.
W XIX wieku wystawnym balom kostiumowym urządzanym przez koronowane głowy i arystokrację towarzyszyło ogromne zainteresowanie publiczności. Szybko rozwijający się przemysł wydawniczy, techniki graficzne i reprodukcyjne, a wreszcie wynalezienie i rozwój fotografii pozwalały zaspokoić ciekawość, jaką budziły malownicze kostiumy, których zaprojektowanie i wykonanie zajmowało wiele tygodni.
W karnawale 1829r. księżna de Berry wydała w Tuileres wspaniały bal, który stał się tematem dnia w całym Paryżu. Nawiązywał bowiem do konkretnego wydarzenia historycznego – do wizyty, którą dwieście lat wcześniej złożyła we Francji szkocka królowa matka Maria z Lotaryngii. W ten sposób bal księżnej de Berry zapoczątkował modę na kostiumy renesansowe (a wzięty malarz i scenograf Eugenie Lami utrwalił je potem w serii akwarel).
Natomiast w 1897r. jednym z głównych wydarzeń obchodów diamentowego jubileuszu królowej Wiktorii (60-lecie panowania) był wielki bal wydany w Londynie przez księżnę Devonshire. Zaproszono pona 700 gości – śmietankę europejskich domów panujących i arystokracji. Zgodnie z poleceniem gospodyni mieli pojawić się w kostiumach „alegorycznych lub historycznych sprzed 1815 roku”.
Na balu tym znalazły się dwie Kleopatry – jedna, wystylizowana na zmysłową kusicielkę, druga (w tym przebraniu wystąpiła amerykańska dziedziczka Mary „Minnie” Stevens) w kreacji z paryskiego domu mody Wortha, której kostium kapał wręcz od szlachetnych kamieni. Księżną Daisy z Pszczyny przybyła na bal w nieprawdopodobnym pióropuszu jako królowa Saby, nie zabrakło też Napoleonów i Józefin, byli także lord Nelson oraz król Henryk IV. Cudownie wyglądały młode angielskie damy wystylizowane według obrazów XVIII wiecznych portrecistów. Brytanię zaś uosabiały: lady Wolverton w zbroi i hełmie, z trójzębem i z tarczą oraz królowa Wiktoria. Ona jedna na tym balu nie musiała się przebierać.
Przy tym przeogromnym przedsięwzięciu znalazły zatrudnienie paryskie i londyńskie domy mody oraz krawieckie, perukarskie i płatnerskie pracownie teatralne. Przy okazji okazało się, że trudniejszymi klientami są mężczyźni. Cóż, decyzja o tym, czy odsłonić uda i łydki oraz o zgoleniu brody, by być w zgodzie z wymogami wierności historycznej była tak trudna, że rozterki Hamleta to przy tym betka.
Szkoda, że z oryginalnych kostiumów z tego balu zachowała się bodajże jedynie „renesansowa” suknia z haftowanego srebrem różowego jedwabiu z wielkim koronkowym kołnierzem, którą uszyto dla wnuczki królowej Wiktorii, księżniczki Maud, przyszłej królowej Norwegii.
Ale z balu tego zachowały się niezwykłe fotografie, które obecnie można oglądać w Muzeum Miedzi w Legnicy. Wystawa potrwa do 10 kwietnia 2015r.
Były więc bale, przed jedną wojną i przed dwiema wojnami.
Dały nam przykład koronowane głowy jak się w tym karnawale bawić mamy!
(opracowano na podstawie: Małgorzata Możdżyńska – Nawotka, „Był bal”, Focus Historia, nr 1(93)/2015)